#BudujemySilnaZurawianke
Żurawianka Żurawica

ŚRODKI TRANSPORTU!

19 lutego 2022, godz. 06:33, 177 wyświetleń  

A A A

ŚRODKI TRANSPORTU!

 

Zastanawiałem się długo jak rozpocząć omawianie tego bardzo trudnego tematu, aby dokładnie zrozumieli dzisiaj młodzi sympatycy Żurawianki, a aspektów i uwarunkowań było krocie. Przede wszystkim, o czym dobrze wiem, klub do roku 1961 nie miał żadnej dotacji znikąd, a utrzymywał się z wolnych datków i biletów wstępu na mecze oraz organizowane na stadionie zabawy. Wpływy z tych zabaw, dość licznie i znacznie popularnych, też miały duże znaczenie. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni niedziela w niedzielę organizowano zabawy taneczne na wolnym powietrzu. W porach chłodnych zabawy klubowe miały miejsce w dworku Sapiehów, zwanym „Kurnikiem”. W tym czasie z własnej inicjatywy kończono budowę stadionu, a przecież w klubie oprócz piłkarzy (seniorzy – 1 i 2 drużyna, juniorzy i trampkarze) działały jeszcze sekcje: lekkoatletyczna, siatkówki męskiej i żeńskiej, motorowa, szachowa. Z orkiestrą na zabawy nie było problemu, ale gorzej było z transportem do wyjazdów piłkarzy. Pozostałe sekcje jeździły w zasadzie na własny koszt lub z drobną dotacją biednego klubu. Podobnie było z wyjazdami koleją piłkarzy do możliwych stacji. W tamtym czasie w Żurawicy był tylko jeden samochów osobowy – „Warszawę” miał tylko Bolesław Baszak, teść obecnego dyrektora Jana Semkowa! Wojsko przychodziło z pomocą, przydzielając samochód marki „Lublin” z plandeką, nie zawsze dla trzech drużyn piłkarskich jednocześnie, a o kibicach nie było żadnej mowy. Ci zawsze jeździli na własny koszt. Pamiętam z opowiadania Stefanika, jak pociągiem jechano do Pustkowa i Mielca z przesiadką w Dębicy, czy do Rozwadowa, Niska i Leżajska z przesiadką w Przeworsku. Sam z piłkarzami pociągiem jechałem do Rzeszowa, by następnie prawie 5 km pieszo przejść do Przybyszówki. Nieco bliżej z pociągu było w Łańcucie, Leżajsku, Przeworsku i Rozwadowie. Jazda pociągiem nie była wygodna, była uciążliwa z uwagi na przesiadki i piesze dojścia, ale samochodem z plandeką tym bardziej uciążliwa, bo ciasnota, niesamowity kurz z kiepskich dróg ciągnący się za samochodem kilkaset metrów, a także czas jazdy! Sam byłem szczęśliwy, że mogłem dzięki Janowi Błachucie dostać się pod plandekę i udać się do Tarnobrzega, Przedmieścia Dolnoleżajskiego, Leżajska, Niska, Rudnika, Stalowej Woli, czy wcześniej do Lubaczowa, Oleszyc, Nehrybki i Kańczugi. Najdłużej jechałem do Tarnobrzega z długą przerwą w Rudniku i kilkoma krótszymi przerwami po drodze, łączny czas gdzieś prawie 8 godzin , a z powrotem było znacznie krócej, w zależności od wyniku i ilości knajp po drodze, co mnie bardzo nudziło. O jakości dróg niech świadczy fakt zawieszenia się samochodu „Lublin” między Laszkami a Bobrówką, gdzie jechaliśmy na mecz z drugą drużyną i z dziury musiał nas wyciągać traktor. Jeździłem też rowerem do Medyki, Radymna, Pawłosiowa, Świętoniowej, a nawet do Sieniawy i Wylewy, gdzie raz grała LZS Sieniawa.

Tylko w jednym przypadku klub zamówił z PKS autobus marki „Jelcz”, mający 52 miejsca siedzące, co w konsekwencji stało się początkiem wzajemnych pretensji. Aby opłacić za wynajem, postanowiono, że gratisowo do autobusu dostaną się tylko piłkarze, trener i tylko jeden członek zarządu. Od pozostałych pobierane będą opłaty po 20 zł od osoby. W składzie był jeden żołnierz – pierwszy bramkarz z narzeczoną, którzy byli tuż przed ślubem. Narzeczona ta była zarazem siostrą drugiego bramkarza. Ci nie mieli pieniędzy na pokrycie wyjazdu narzeczonej i sprzeciwili się wyjazdu do Gorzyc w dniu 15.05.1960 roku, co stało się buntem piłkarzy. Szybko ściągnięto prezesa Franciszka Żyjewskiego, który ze swojej kieszeni pokrył wyjazd narzeczonej. Mnie też nie było stać na wyjazd i zostałem pod „Kurnikiem”, a autobus ruszył przeładowany do wytrzymałości. Tu trzeba wspomnieć, że po siódmej kolejce tamtej A-klasy LZS Żurawica była liderem i po wygranej w ósmej kolejce u siebie z LZS Przedmieście Dolnoleżajskie 2 : 1 (0 : 1), do Gorzyc jechaliśmy też jako lider. Mi pozostało jedynie udać się do domu by wieczór iść pod „Kurnik” i czekać na wieści od powracających. Niestety, nasi przegrali pechowo 2 : 3 (2 : 1), prowadząc nawet 2 : 0. Od tego czasu Żurawianka już nie była zwartą siłą zespołu i systematycznie chyliła się ku upadkowi, aż do spadku! Jeden drobny incydent zaważył o wszystkim!

Kazimierz Więch
kaz47478@o2.pl
2022-02-19

Komentarze

Twój nick: WYŚLIJ

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. LKS Żurawianka Żurawica #1928 nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.


Brak komentarzy.

Wspomóż naszą działalność

 

Wpłać dowolną kwotę na naszą Żurawiankę.
Pomóż nam i naszym zawodnikom godnie reprezentować nasz wspólny Klub.

 
 
 

SPONSORZY

PARTNERZY